Chopin przed śmiercią nie chciał spowiedzi. Jednak pewien kapłan go przekonał. Jak?

„Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł jak świnia”. Te słowa Fryderyk Chopin skierował na łożu śmierci do swego spowiednika. Kto nim był? I jak szczęśliwie doszło do tej ostatniej spowiedzi, której kompozytor wcześniej nie chciał?

Załamana wiara Chopina

Życie religijne Fryderyka skończyło się właściwie wraz z jego wyjazdem z Warszawy, 2 listopada 1830 roku. Ludzie, którymi otaczał się na emigracji, raczej nie byli religijni. Mało obchodziły ich sprawy wiary. Sam Chopin również szybko przestał się nimi interesować.

Życie upłynęło mu na zmaganiach ze sztuką i pławieniu się w podziwie tak zwanych „salonów”. Wiara odziedziczona po pobożnej matce nie wytrzymała próby i szybko załamała się, zwłaszcza gdy miejsce matki zajęły w jego życiu kochanki – Delfina Potocka i Aurora Dudevant, znana bardziej pod swoim męskim pseudonimem George Sand.

Przyjaciel z młodości

Od młodości był chorowity, a w ostatnich latach już bardzo słaby. Dręczyły go liczne choroby, zwłaszcza nasilające się dolegliwości płucne. W ich wyniku „twarz jego jak alabaster zimną była, biała i przejrzysta”. A jednak nawet fatalna kondycja zdrowotna nie skłoniła go do odnowienia swojego życia religijnego.

W tym stanie zastał go ksiądz Aleksander Jełowicki, przyjaciel z czasów młodości. Chopin przyjaźnił się z księdzem Jełowickim, a jeszcze bardziej z jego bratem, Edwardem, rozstrzelanym w Wiedniu 10 listopada 1848 roku. Kompozytor bardzo przeżył śmierć przyjaciela.

Duszpasterska porażka

Ksiądz Aleksander, wiedząc o fatalnym stanie zdrowia Chopina, wielokrotnie próbował nakłonić go do sakramentalnego pojednania z Bogiem. Na próżno. Ostatecznie Chopin zgodził się zwierzyć mu się jako przyjacielowi, opowiadając po prostu swoje życie, ale stanowczo odmawiał sakramentu spowiedzi.

Co ciekawe, był doskonale świadomy swojego opłakanego stanu zdrowia. Jak sam powiedział – przykro mu było zasmucać żyjącą jeszcze matkę, że umiera bez wiary i sakramentów, ale nie chciał ich przyjąć twierdząc, że nie rozumie ich i w nie już nie wierzy. W tym czasie gorąco i nieprzerwanie modlili się za niego księża Zmartwychwstańcy.

Dramatyczne chwile i święty podstęp

Wieczorem 12 października 1849 roku osobisty lekarz kompozytora, doktor Cruveiller, poinformował księdza Jełowickiego, że Chopin może nie przeżyć nocy. Kapłan udał się do mieszkania przyjaciela, gdzie najpierw przyszło mu czekać przed zamkniętymi drzwiami, a kiedy dopuszczono go do chorego, usłyszał jedynie: „Kocham cię bardzo, ale nic nie mów, idź spać”. Odszedł, ale całą noc spędził na gorliwej modlitwie.

Wczesnym rankiem – w dzień imienin swego nieżyjącego brata – odprawił mszę świętą za jego duszę, prosząc jednocześnie, by Bóg pozwolił mu zdobyć dla Niego duszę przyjaciela. Zaraz po Eucharystii udał się do Chopina, którego zastał w łóżku spożywającego śniadanie. Jak gdyby nigdy nic powiedział: „Dziś są imieniny mojego brata, którego tak bardzo kochałeś”.

Chopin widocznie się wzruszył. Wtedy Jełowicki przystąpił do ataku: „W dzień imienin mego brata daj mi, proszę, podarunek”. Kompozytor bez chwili namysłu odparł: „Dam ci, co zechcesz”. A Jełowicki na to: „Daj mi swoją duszę”. Chopin zrozumiał. Zrozumiał i zgodził się. Z widocznym trudem usiadł na łóżku. Wszyscy wyszli, a kapłan został sam przy chorym.

Został sam i przeraził się. Nie wiedział, co robić. Upadł na kolana i powiedział Bogu: „Bierz ją [tj. duszę Chopina] sam!”. Następnie podał kompozytorowi krzyż i zapytał: „Czy wierzysz?” – „Tak” – „Tak jak nauczyła cię matka?” – „Tak jak nauczyła mię matka”.

Tyle było trzeba. Spowiedź, ponoć bardzo długa, popłynęła sama, jak podziemna rzeka, która wreszcie wydostała się na wolność, na światło dnia.

Spowiedź odmieniła Chopina. Cztery doby konania, które nastąpiły po niej, były jednym wielkim świadectwem przebudzonej po latach wiary. W pewnym momencie, gdy Chopin ocknął się z gorączki, zapytał – patrząc na zgromadzonych wokół przyjaciół – „Co oni robią? Czemu się nie modlą?”.

Na wezwania zaintonowanej przez księdza Jełowieckiego litanii do wszystkich świętych (odmawianej zwyczajowo przy konających), odpowiadali ponoć nawet obecni tam protestanci.

Ostatnie chwile Chopina

W ostatnich godzinach Chopin uparcie trzymał ręce księdza Jełowickiego, prosząc, by przy nim czuwał. W chwilach przytomności wielokrotnie wzywał obecności Jezusa, Maryi i świętego Józefa. Do lekarzy, którzy bezskutecznie próbowali przedłużyć jego dogasające życie powiedział: „Puśćcie mię, niech umrę. Już mi Bóg przebaczył, już mię woła do siebie! Puśćcie mię; chcę umrzeć!”.

Do przyjaciół: „Kocham Boga i ludzi!… Dobrze mi, że tak umieram… Nie płaczcie, przyjaciele moi. Jam szczęśliwy! Czuję, że umieram. Módlcie się za mną! Do widzenia w Niebie”. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Jestem już u źródła szczęścia!”.

Powrót do domu

Zmarł około drugiej w nocy 17 października 1849 roku otoczony modlitwą, z krzyżem w ręku. Może słyszał szeptany przez matkę pacierz? Może smutny szum wierzb nad Utratą? Trzynaście dni później odbył się jego uroczysty, katolicki pogrzeb na paryskim cmentarzu Père-Lachaise.

Serce kompozytora, potajemnie przewiezione przez jego siostrę do Polski, złożono w warszawskim kościele Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie znajduje się do dziś. Wykonane kilka lat temu badania wykazały, że Fryderyk Chopin zmarł z powodu powikłań spowodowanych przewlekłą gruźlicą. Bezpośrednią przyczyną śmierci było prawdopodobnie zapalenie osierdzia. R.I.P.

Uroczystość Wniebowzięcia NMP i  Święto Wojska Polskiego

Polska Misja Miłosierdzia Bożego w St. Petersburg 15, sierpnia, 2022r.

Połowa sierpnia już za nami, czas naznaczony dziesiątkami pielgrzymek, zwłaszcza tych zmierzających do częstochowskiego Sanktuarium. To właśnie pielgrzymki są takim szczególnym obrazem przygotowania do wejścia w wieczność.  Odrywają się od codziennego życia, a jednocześnie przechodzą  przez ziemię ludzkich zmagań ukazując realia, które staną się naszym udziałem po przekroczeniu granicy śmierci.

Witam serdecznie w naszej świątyni wszystkich naszych parafian członków polskiej misji Miłosierdzia Bożego, witam członków Koła Podhalan nr 79 przybyłych ze swoją „Gaździną” w kopii cudownej figury Matki Bożej Ludzimierskiej, witam obecnych górali, witam gości      i przybywających czasowo na wakacyjny wypoczynek  turystów.

Czyż to jest tylko zbieg okoliczności, że te dwa spośród najważniejszych świąt narodowych 3 maja i 15 sierpnia to święta kościelne i państwowe które zarazem celebrujemy wspólnie ? Może właśnie Bóg w ten sposób chce, byśmy przez naszą maryjność, byli znakiem dla Europy i dla świata. I nie jest to pychą narodową, bo pycha Maryi była obca.

Oddajemy dziś chwałę naszej Królowej za przeprowadzenie tylu pokoleń jakże różnymi drogami, przez czasy ucisku i niewoli, dziękujemy za zwycięstwo Cudu nad Wisłą za ciągłe umacnianie nadziei na trudnych drogach współczesnych zagrożeń i wahań. Dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ma w Polsce także patriotyczne odniesienie.

W Święto Wojska Polskiego które dziś przeżywamy, wspominamy Bitwę Warszawską z 1920 roku. Rozstrzygnęła ona o losach naszej Ojczyzny, była jedną z najważniejszych batalii w dziejach świata.  Dnia15 sierpnia czerwona armia stanęła u wrót Warszawy. Zagrożona została niepodległość Polski. Żołnierz polski wraz z całym narodem przygotowywał się do ostatecznej walki. Obrona Ojczyzny była także obroną wiary. Znano bolszewicką bezbożność. W barbarzyński sposób niszczyli oni świątynie, mordowali duchownych a religię skazali na zagładę.

Nad Niepodległą Rzeczpospolitą, ledwo odrodzoną z niewoli i zaborów, zawisło wówczas wielkie niebezpieczeństwo. Przez polskie ziemie przetaczała się ofensywa armii czerwonej. Polacy potrafili jednak stawić czoła najeźdźcy. Śmiałe decyzje Marszałka Józefa Piłsudskiego, inteligencja, talent i dyscyplina dowódców, niezwykłe poświęcenie polskiego żołnierza, zjednoczenie się całego społeczeństwa w ogromnym wysiłku obronnym – przyniosło nam zwycięstwo. Dnia 15 sierpnia w Uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej nastąpił zasadniczy zwrot w wojnie polsko – sowieckiej. Wiara i wysiłek polskiego żołnierza zmusiły bolszewików do odwrotu, który właśnie 15 sierpnia przerodził się w paniczną ucieczkę. Huk armat spod Radzymina mieszał się z modlitwą: “Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny. Od powietrza, głodu, ognia i wojny! Zachowaj nas Panie“.

Trwająca dwa dni bitwa warszawska przyniosła wiele ofiar. Po stronie rosyjskiej zginęło dwadzieścia pięć  tysięcy czerwonoarmistów. Polska straciła cztery i pół tysiąca żołnierzy. O Polskich bohaterach pamiętają mieszkańcy Osowa. Szczególną pamięcią otaczają swojego kapelana – sługę Bożego ks. Jgnacego Skorupkę, który poległ oddając życie za Ojczyznę podczas ataku legii akademickiej na jeden z oddziałów bolszewickich.  Obroniliśmy Rzeczpospolitą, ocaliliśmy młodą suwerenność. Marszałek Józef Piłsudski już w 1923 roku ogłosił rocznicę „Cudu nad Wisłą” świętem państwowym i Dniem Żołnierza Polskiego. W rozkazie ministra spraw wojskowych, ustanawiającym to święto czytamy między innymi: “Dzień 15-go sierpnia jest Świętem Żołnierza. W tym dniu wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest żołnierz. W rocznicę wielko pomnego rozgromienia nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się pamięć poległych w wiekowych walkach z wrogiem o całość i niepodległość Polski”.

To, co się wtedy wydarzyło nazwano „Cudem nad Wisłą”. Zrodziło się przekonanie, że zwycięstwo przyszło za wstawiennictwem Matki Bożej. Nie mamy co do tego żadnej wątpliwości. Była To jedna z najważniejszych bitew w polskiej historii – bitwa, w której starły się nie tylko wojska dwóch państw, ale też dwie krańcowo różne ideologie, dwa sposoby pojmowania rzeczywistości – bolszewickie komunistyczne zniewolenie i polskie umiłowanie dopiera do odzyskanej niepodległości i wolności. Oddajemy dzisiaj cześć bohaterom tamtych zmagań. Dziś na placu Piłsudzkiego w Warszawie w czasie głównych uroczystości polski prezydent Andrzej  Duda mówił: „Polski żołnierz zdał egzamin w obliczu najcięższych wyzwań,  w konkluzji swego przemówienia dodał następnie : Niech żyje Polski Żołnierz, niech żyje wolna, niepodległa i suwerenna Polska – chwała i cześć Polskim Bohaterom”.

Jesteśmy narodem, który szczególnie został doświadczony przez historię bolesną nauką. W sierpniu wspominamy także bohaterską walkę naszej stolicy, dramatyczne dni Powstania Warszawskiego w 1944 roku. Przed Grobem Nieznanego Żołnierza – w sanktuarium narodowej pamięci – ogarniamy myślą i naszym najgłębszym hołdem, wszystkich tych, którzy z bronią w ręku wiernie służyli Polsce i zapłacili za to cenę najwyższą przelewając krew, oddali swoje życie. Naszą wolność krzyżami się mierzy. Z dorobku poprzednich pokoleń odczuwamy dziś dumę własnej historii. Czerpiemy naukę z ich ofiarnego patriotyzmu. Od lat polski żołnierz stara się być wszędzie tam, gdzie trzeba nieść pomoc ludziom dotkniętym kataklizmem wojen, czy lokalnych konfliktów. Polscy żołnierze godnie kontynuują najchlubniejsze tradycje naszego oręża – nie tylko słowem, ale i czynem, właśnie czynem zaświadczają o wierności dewizie: “Bóg, Honor, Ojczyzna“.

Pragniemy dziś wyrazić nasze wielkie uznanie wszystkim polskim żołnierzom wykonującym niebezpieczne zadania w ramach sił międzynarodowych. Polskie Siły Zbrojne uczestniczą w misjach międzynarodowych od 1953 roku. Od tego czasu w ponad 89 operacjach wzięło udział ponad 120 tysięcy polskich żołnierzy i personelu wojskowego. Polska jako aktywny uczestnik stosunków międzynarodowych wnosi swój wkład w umacnianie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Od czasu powstania Żandarmerii Wojskowej w 1990 roku nasi żołnierze nieprzerwanie pełnią służbę w miejscach i operacjach poza granicami państwa – początkowo pod auspicjami ONZ, później NATO i Unii Europejskiej. Pełnią służbę na stanowiskach w dowództwach Polskich Kontyngentów Wojskowych, w strukturach wielonarodowych w misjach i operacjach poza granicami naszego państwa. To bohaterowie naszych czasów, w nowych realiach zaświadczają oni, że nosić polski mundur – jest wielkim honorem. Wszystkim tym, którzy w tak wielu rejonach niosą ludziom pokój i przywracają nadzieję – życzymy wytrwałości, żołnierskiego szczęścia i pomyślnego powrotu do kraju.

Modlimy się dziś za tych, którzy są „ sługami bezpieczeństwa i wolności narodów ” niosąc gałązkę pokoju narodom w Iraku, Libanie, Syrii, Czadzie, Kosowie, Bośni i Hercegowinie a także w Republice Środkowoafrykańskiej. A tym, którzy bohatersko polegli – wieczny spokój ich dusz  polecamy miłosierdziu Bożemu. Żołnierzom, Kombatantom i Emerytom Wojskowym, obecnym dziś wśród nas oficerom w polskich mundurach służących w bazie Mac Dill tu na Florydzie, życzymy wiele satysfakcji w służbie i pracy oraz wszelkiej osobistej pomyślności.

My dzisiaj zgromadzeni w naszej świątyni i ja również w imieniu własnym jak i was wszystkich melduje naszej Matce i Królowej – Jasnogórskiej Pani a zarazem Hetmance: Jesteśmy, pamiętamy, czuwamy. Amen.

PS:

Nasze polskie kluby w związku z przeżywaną 102 rocznicą Cudu nad Wisłą przygotowały specjalne programy. Uczestnicy spotkań byli podejmowani smacznym posiłkiem – doskonałą kolacją w sobotę dnia 13 sierpnia w Klubie Polonia Inc., w ST. Petersburg, natomiast w niedzielę dnia 14 sierpnia w Polskim Centrum im. Św. Jana Pawła II w Clearwater. Zostaliśmy zaszczyceni obecnością naszych polskich oficerów pełniących służbę w bazie wojskowej Mac Dill Air Force Base w Tampa na Florydzie.

Łączę serdeczności i najmocniej pozdrawiam ks. Andrzej Gorczyca MIC